tak mi się skojarzyło jak zobaczyłam swoje przygotowania do szkliwienia - a raczej malowania szkliwem :)
W pojemniczkach z apteki (za radą Jagusi), które służą do celów wiadomych :):) są suche szkliwa proszkowe. 5 z nich rozrobiłam i to one lubią łowicz :):)
poszkliwiłam wszystko co ostatnio wypaliłam. Użyłam 5 szkliw z 11, które mam, bo pomyślałam ze co za dużo to nie zdrowo :). A w końcu to moje pierwsze w życiu szkliwienie - więc ciekawe co z tego wyjdzie :(. Jestem pełna obaw - czy dobrze przygotowałam szkliwo i czy nic się nie rozkruszy w transporcie :(.
Ooo to trzymamy kciuki za wypał :-)
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia własnego radziłabym zamienić miejscami suche szkliwo z proszkiem. Też kiedyś trzymałam rozrobione szkliwo w słoiczkach bo dżemach ale one nie są zbyt szczelne i wysychają po jakimś czasie. Plastikowe kubeczki są najlepsze :-). Takich z apteki nie próbowałam ale to super pomysł.
Asiu - ogromne dzięki za fachową poradę :). Na pewno z niej skorzystam. Na szczęście rozrobiłam tylko po troszku szkliwa - te słoiczki są takie mini - po najmniejszym koncentracie :) i prawie wszystko zużyłam.
OdpowiedzUsuńNo, no!!!
OdpowiedzUsuńJa dopiero kilka kwiatków pomalowałam, większość czeka w kolejce.
A jak ja kupowałam 18 słoiczków w aptece, to pan magister zobił dziwną minę. Nie tłumaczyłam.....
Ha, właśnie u Jagusi podziwiałam różyczki przed szkliwieniem , a tu u Ciebie tyle śliczności ulepionych!!! :))) Już je w kolorze widzę! :)))
OdpowiedzUsuńMogę polecić pojemniki po lodach 0,5l Grycana. Bardzo przyjemnie się "pracuje" nad zdobyciem takiego pojemnika ;-). Z przyjemnością się kupuje nowe szkliwa żeby potem zaistniała potrzeba nowych pojemników.
OdpowiedzUsuńA na poważnie - można też kupić na allegro takie wiadereczka 0,5 litra i inne w zależności od potrzeb. Coś takiego jak się kupuje kiszoną kapustę lub kwaszone ogórki.
Ale narobiłaś tych cacuszek - ciekawa jestem efektu końcowego :) pozdr ela
OdpowiedzUsuńDobre są też pojemniki z ikei. Ale jak wszystko wyschnie, to nie ma się co przejmować. Kruszysz czymś twarde szkliwo, dolewasz wody i już. A jak są grudki, przepuszczasz przez sito. W ten sposób rozrabiasz szkliwo powtórnie.
OdpowiedzUsuńJa tylko bym się bała transportować rzeczy poszkliwione, bo szkliwo się po prostu ukrusza. W zasadzie powinno się szkliwić tam, gdzie jest piec.
O, może ja się wproszę na szkliwienie w lutym? Mam kilka drobiazgów, którym przydałoby się szkliwo... Tylko nie mam ani szkliwa, ani miejsca, żeby wypalić..
OdpowiedzUsuńEch, szkoda, że pojadę pociągiem, nie odważę się jednak tego transportować, za bardzo mi się moja misa podoba :)
no to jestem w kropce :( bo przetransportować poszkliwione muszę :( ale będę ostrożna! Dzięki Asiu i Plastusiu za praktyczne rady - zobaczymy czym sie skończy ta pierwsze przygoda ceramiczna.. mam nadzieję że nie fiaskiem bo mam apetyt na wiecej :)
OdpowiedzUsuńTobi.. hm... gdybyś się odważyła pociągować - to u mnie trochę szkliw jak narazie jest :):) a jak nie - to może zabiorę misę jak będę na spotkaniu wiosenneym w Poznaniu ? bo pewnie autkiem przybedę :):)
ależ piękna manufaktura:)
OdpowiedzUsuńooooh! już się ślinię na samą myśl o ceramice! jestem ciekawa jak tam Ci to wyjdzie- jestem pewna, że będzie co oglądać :)
OdpowiedzUsuń